sobota, 17 grudnia 2016

Od Rozalii do Kaylara

Polana znajduje się w wodzie, która nie sięga nawet po kostki. Jest tak czysta, ze odbija dokładnie to, co znajduje się na niebie. A to, co znajduje się na nim, jest niewyobrażalnie piękne. Gdy stoisz na środku polany wydaje ci się, że jest to koniec wszechświata. Że znajdujesz się w rezydencji milion gwiazd, które świecą, jakby był to ich ostatni dzień. Niebo zamiast być czarne, połyskuje w wielu odcieniach i barwach fioletu, granatu i niby czerni. Gwiazdy nie migoczą zwykłym jasnym blaskiem, ukazują przepiękną łunę w wielu barwach, gdzie to w niej siedzi miliony milionów gwiazd. Gdy stoisz na suchej trawie, która jest niby małą wysepką tego wszystkiego, widzisz spadające gwiazdy.
Byłam ciekawa, gdzie owe miejsce się znajduje. Ale jak mogłam się tego dowiedzieć? Jedynym sposobem było włamanie się do tej zakazanej biblioteki czy jak jej tam i wyciągnięcie potrzebnej mi książki, a dokładnie drugiego tomu. Pierwszy zakończył się tylko opisem, brakuje zdjęcia, nazwy oraz informacji, jak tam mogę dotrzeć. Dlatego też postanowiłam się wymknąć w samym środku nocy, ale przed tym zarzuciłam na siebie pelerynę niewidkę, zabrawszy ją od współlokatorki, której rodzice są czystej krwi i biedni to oni nie są w żadnym stopniu. Pewnie nawet nie znają takiego słowa. Nie dziwie się, że to nie jest człowiek, dziewczyna, tylko wredna su*a, gorsza ode mnie.
Szłam korytarzem w pelerynie, starając się iść tak cicho, na ile mi pozwalały na to buty. W końcu jednak je zdjęłam stwierdziwszy, ze wydają za dużo dźwięku. Zaczęłam iść boso, co podziałało. Byłam o wiele cichsza, ale to nie znaczy, że te osoby, które znajdowały się na korytarzu, wcześniej mnie ni usłyszały. Teraz z lampą chodził nasz woźny. Choler*. Zaczęłam iść szybciej, ale na palcach, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Nagle jednak musiałam się zatrzymać, ponieważ jak z podziemi wyłonił się jakiś chłopak o ciemnych włosach. Patrzył się w kierunku, z którego dochodziły dźwięki stukania butów o kafelki. Stanęłam przed nim, nie widział mnie dzięki pelerynie. W końcu jednak gdy kroki były na tyle głośne, że woźny miał się za chwilę pojawić przed nim, w ciągu jednej sekundy schowałam go pod peleryną. W ten samej chwili na korytarz wszedł mężczyzna, a ja przykładając palec do ust kazałam mu być cicho. Popatrzył się najpierw na mnie zdziwiony, aż w końcu spojrzał na woźnego. Nie widział nas, a ja pomału zaczęłam się wycofywać do tyłu. Teraz nasuwa się pytanie, dlaczego to zrobiłam? A to tylko dlatego, aby mieć nie tylko dłużnika, ale też żeby facet nie szedł dalej. Jeśli nie znajdzie nikogo, zaprzestanie swych poszukiwać, a ja spokojnie będę mogła odwiedzić bibliotekę.

<Kaylar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Neva Bajkowe Szablony