Polana znajduje się w wodzie, która nie sięga nawet po kostki. Jest tak
czysta, ze odbija dokładnie to, co znajduje się na niebie. A to, co
znajduje się na nim, jest niewyobrażalnie piękne. Gdy stoisz na środku
polany wydaje ci się, że jest to koniec wszechświata. Że znajdujesz się w
rezydencji milion gwiazd, które świecą, jakby był to ich ostatni dzień.
Niebo zamiast być czarne, połyskuje w wielu odcieniach i barwach
fioletu, granatu i niby czerni. Gwiazdy nie migoczą zwykłym jasnym
blaskiem, ukazują przepiękną łunę w wielu barwach, gdzie to w niej
siedzi miliony milionów gwiazd. Gdy stoisz na suchej trawie, która jest
niby małą wysepką tego wszystkiego, widzisz spadające gwiazdy.
Byłam ciekawa, gdzie owe miejsce się znajduje. Ale jak mogłam się tego
dowiedzieć? Jedynym sposobem było włamanie się do tej zakazanej
biblioteki czy jak jej tam i wyciągnięcie potrzebnej mi książki, a
dokładnie drugiego tomu. Pierwszy zakończył się tylko opisem, brakuje
zdjęcia, nazwy oraz informacji, jak tam mogę dotrzeć. Dlatego też
postanowiłam się wymknąć w samym środku nocy, ale przed tym zarzuciłam
na siebie pelerynę niewidkę, zabrawszy ją od współlokatorki, której
rodzice są czystej krwi i biedni to oni nie są w żadnym stopniu. Pewnie
nawet nie znają takiego słowa. Nie dziwie się, że to nie jestem
człowiek, dziewczyna, tylko wredna su*a, gorsza ode mnie.
Szłam korytarzem w pelerynie, starając się iść tak cicho, na ile mi
pozwalały na to buty. W końcu jednak je zdjęłam stwierdziwszy, ze wydają
za dużo dźwięku. Zaczęłam iść boso, co podziałało. Byłam o wiele
cichsza, ale to nie znaczy, że te osoby, które znajdowały się na
korytarzu, wcześniej mnie ni usłyszały. Teraz z lampą chodził nasz
woźny. Choler*. Zaczęłam iść szybciej, ale na palcach, żeby nie wydać
żadnego dźwięku. Nagle jednak musiałam się zatrzymać, ponieważ jak z
podziemi wyłoniła się jakaś ruda dziewczyna. Krukonka patrzyła się w
kierunku, z którego dochodziły dźwięki stukania butów o kafelki.
Stanęłam przed nią, nie widziała mnie dzięki pelerynie. W końcu jednak
gdy kroki były na tyle głośne, że woźny miał się za chwilę pojawić przed
nią, w ciągu jednej sekundy schowałam ją pod peleryną. W ten samej
chwili na korytarz wszedł mężczyzna, a ja przykładając palec do ust
kazałam dziewczynie być cicho. Popatrzyła się najpierw na mnie zdziwiona
i nieco wystraszona, aż w końcu spojrzałam na woźnego. Nie widział nas,
a ja pomału zaczęłam się wycofywać do tyłu. Teraz nasuwa się pytanie,
dlaczego to zrobiłam? A to tylko dlatego, aby mieć nie tylko dłużnika,
ale też żeby facet nie szedł dalej. Jeśli nie znajdzie nikogo,
zaprzestanie swych poszukiwać, a ja spokojnie będę mogła odwiedzić
bibliotekę.
<Ivy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz